Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2014
Dystans całkowity: | 472.77 km (w terenie 77.60 km; 16.41%) |
Czas w ruchu: | 20:59 |
Średnia prędkość: | 20.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.28 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 59.10 km i 3h 29m |
Więcej statystyk |
Sosina + Rabsztyn + Błędów + Warpie = :)
-
DST
136.31km
-
Teren
11.70km
-
Czas
06:19
-
VAVG
21.58km/h
-
VMAX
60.28km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po raz kolejny ten wpis tworze pffff durna stronka kij wie co mi dziś/wczoraj zrobiła, no mniejsza o to.
Po on tourze do Zakopanego wziąłem sobie tak na wszelki wypadek wolny poniedziałek, ot tak :D kacowe? / regeneracyjne? / bo zostało jeszcze sporo urlopu? / to już mniej istotne :) Istotne było to że jak pisałem w poprzednich "blogach" pogoda średnio dopisała ;/ tak więc szybkie parę postów na forum i pojawił się promyk nadziei iż dzień urlopu nie zostanie zmarnowany na tzw kapcie i tv :) Celem była miejscowość Klucze i tamtejsza pustynia, ino czy nogi wytrzymają? jednak coś tam w Tatrach popracowały przecież :)
"A zresztą co mi szkodzi najwyżej na Pogorie odbije" - pomyślałem ...
Wytrzymały :D chyba tak na przekór jednemu Panu który coś fanziolił o moim problemie o dobiciu do 100 km :P
Do rzeczy =>
Trasa: Brynów - Centrum - Zawodzie - Szopienice - gdzieś tam :D - Bobrek - Maczki - zalew Sosina - Bukowno - Olkusz - zamek Rabsztyn - Bogucin Mały - Klucze - Klucze Osada - pustynia - Chechło - Błędów - Łazy Błędowskie - Kazdębie - Anna - Strzemieszyce Wielkie - Reden - Mydlice - Warpie - Syberka - Nowy Będzin - Wygwizdów - Pogoń/Nowa Pogoń - Sosnowiec - Stawiki - Borki - Dąbrówka Mała - Bogucice - Centrum - Brynów
Na start zaplanowany w centrum Katowic docieram z jakimś 2 minutowym zapasem do godziny odjazdu, napisał bym coś na temat remontów ulic ale wiadomo, nie wypada :D Pod kościołem Mariackim czekają już Jacek i Filip, parę chwil rozmowy o niczym i ruszamy w trasę. Po przejechaniu granicy Katowic z Mysłowicami Gizmo zaczął kręcić jakieś kółeczka po okolicy hmmm cóż: plan z Pogorią raczej mi legł w gruzach :D Trafiłbym ale po co sobie komplikować życie, "siadam" na kołach kolegów i jedziemy do celu. Trasa bardzo przyjemna przez "opuszczone" tereny kolejowe, drogi gruntowe, płyty betonowe, wioski i drogi już asfaltowe lecz cały czas wiodące przez lasy. W takich klimatach przy świecącym słoneczku docieramy do zamku w Rabsztynie :) Celowo omijam Sosinę bo nic nikt z niej nie miał, ot tak pojechali, zobaczyli z daleka i pojechali dalej ... Pod zamkiem postój, pogaduchy, trochę klimatu piknikowego z dedykacją dla mnie, w końcu no kurde :D Chwila relaksu minęła jak zawsze błyskawicznie, padło zdanie: trzeba się zbierać :) przed nami punkt na który czekałem, pustynia błędowska :) Wychodziłem z założenia że od strony "zielonej" pustyni wjedziemy no ale wygrywa wariant pustyni "właściwej", mniej istotny fakt. Podjazd, parę chwil odpoczynku i zbieramy się w drogę powrotną do domu. W okolicach Błędowa grupka się rozdziela i dalszą podróż powrotną udaje się z Jackiem - dzięki za towarzystwo :)) Kilka komplikacji z trasą powrotną było gdyż Jacek tam pierwszy raz kręcił a ja ostatnio z 5 lat temu ten odcinek jechałem ale daliśmy radę :) Rozstajemy i dziękujemy sobie za wyjazd na Warpiu w Będzinie, Jacek do domu a ja w odwiedziny (wyszło przywitanie :D) do znajomych. Chwila rozmowy i najprostszą trasą do bazy żeby jak najmniej po ćmoku jechać. Jedynym dylematem była tylko którędy ominąć Szopienice i remont ul. Wiosny Ludów, padło ... jak widać na powyżej :)
Dzięki za wyjazd było fajnie, tereny bym polecił każdemu :) W przyszłym sezonie tam zagoszczę na bank, ino tym razem już spokojniej, nawet jak parę lat temu opcja rower + pociąg do DG, wydać trochę pieniędzy ale kosztem tego mieć coś z tego wyjazdu a nie suche kilometry do bilansu :)
Zdjątek?;>
zalew Sosina - Jaworzno
torfowisko (chyba => nie zdążyłem dostrzec) za miejscowością Bukowno
widok z wjazdu na Olkusz
pijoki kolorowych napoi przy zamku:P
pustynia błę ... a zresztą wiadomo :D
na bank wiadomo :D
PS: No i afkors nie obyło się bez akcji czy ścieżka czy chodnik mniejsza o to grunt że z kostki i to i to xD Paniusia w Sosnowcu przy Żylecie (idąca wróć chichocząca zkoleża psiapsiółką) koło 40tki idąc chodnikiem zobaczyła bankomat, no i po co patrzeć? Ryp mi pod koła ... dobrze że i ścieżka szeroka, prędkość ok 30km/h i byłem za blisko więc udało się uciec jej kilka cm przed nosem ... Po podwójnym krzyku w stylu ooooyyyaaamm <= :D i panice ogólnej mam nadzieję że jej białe portki poszły do prania :D
Oj czasem stanowi zagrożenie ;)
PS2: Dobry wyjazd, Gocha sooorka że Cię nie zabraliśmy :D ale spoko, niedziela za pasem ... Orzechy jak nic :D
--------------------------
Ja tam od razu zobaczyłem :D
Po on tourze do Zakopanego wziąłem sobie tak na wszelki wypadek wolny poniedziałek, ot tak :D kacowe? / regeneracyjne? / bo zostało jeszcze sporo urlopu? / to już mniej istotne :) Istotne było to że jak pisałem w poprzednich "blogach" pogoda średnio dopisała ;/ tak więc szybkie parę postów na forum i pojawił się promyk nadziei iż dzień urlopu nie zostanie zmarnowany na tzw kapcie i tv :) Celem była miejscowość Klucze i tamtejsza pustynia, ino czy nogi wytrzymają? jednak coś tam w Tatrach popracowały przecież :)
"A zresztą co mi szkodzi najwyżej na Pogorie odbije" - pomyślałem ...
Wytrzymały :D chyba tak na przekór jednemu Panu który coś fanziolił o moim problemie o dobiciu do 100 km :P
Do rzeczy =>
Trasa: Brynów - Centrum - Zawodzie - Szopienice - gdzieś tam :D - Bobrek - Maczki - zalew Sosina - Bukowno - Olkusz - zamek Rabsztyn - Bogucin Mały - Klucze - Klucze Osada - pustynia - Chechło - Błędów - Łazy Błędowskie - Kazdębie - Anna - Strzemieszyce Wielkie - Reden - Mydlice - Warpie - Syberka - Nowy Będzin - Wygwizdów - Pogoń/Nowa Pogoń - Sosnowiec - Stawiki - Borki - Dąbrówka Mała - Bogucice - Centrum - Brynów
Na start zaplanowany w centrum Katowic docieram z jakimś 2 minutowym zapasem do godziny odjazdu, napisał bym coś na temat remontów ulic ale wiadomo, nie wypada :D Pod kościołem Mariackim czekają już Jacek i Filip, parę chwil rozmowy o niczym i ruszamy w trasę. Po przejechaniu granicy Katowic z Mysłowicami Gizmo zaczął kręcić jakieś kółeczka po okolicy hmmm cóż: plan z Pogorią raczej mi legł w gruzach :D Trafiłbym ale po co sobie komplikować życie, "siadam" na kołach kolegów i jedziemy do celu. Trasa bardzo przyjemna przez "opuszczone" tereny kolejowe, drogi gruntowe, płyty betonowe, wioski i drogi już asfaltowe lecz cały czas wiodące przez lasy. W takich klimatach przy świecącym słoneczku docieramy do zamku w Rabsztynie :) Celowo omijam Sosinę bo nic nikt z niej nie miał, ot tak pojechali, zobaczyli z daleka i pojechali dalej ... Pod zamkiem postój, pogaduchy, trochę klimatu piknikowego z dedykacją dla mnie, w końcu no kurde :D Chwila relaksu minęła jak zawsze błyskawicznie, padło zdanie: trzeba się zbierać :) przed nami punkt na który czekałem, pustynia błędowska :) Wychodziłem z założenia że od strony "zielonej" pustyni wjedziemy no ale wygrywa wariant pustyni "właściwej", mniej istotny fakt. Podjazd, parę chwil odpoczynku i zbieramy się w drogę powrotną do domu. W okolicach Błędowa grupka się rozdziela i dalszą podróż powrotną udaje się z Jackiem - dzięki za towarzystwo :)) Kilka komplikacji z trasą powrotną było gdyż Jacek tam pierwszy raz kręcił a ja ostatnio z 5 lat temu ten odcinek jechałem ale daliśmy radę :) Rozstajemy i dziękujemy sobie za wyjazd na Warpiu w Będzinie, Jacek do domu a ja w odwiedziny (wyszło przywitanie :D) do znajomych. Chwila rozmowy i najprostszą trasą do bazy żeby jak najmniej po ćmoku jechać. Jedynym dylematem była tylko którędy ominąć Szopienice i remont ul. Wiosny Ludów, padło ... jak widać na powyżej :)
Dzięki za wyjazd było fajnie, tereny bym polecił każdemu :) W przyszłym sezonie tam zagoszczę na bank, ino tym razem już spokojniej, nawet jak parę lat temu opcja rower + pociąg do DG, wydać trochę pieniędzy ale kosztem tego mieć coś z tego wyjazdu a nie suche kilometry do bilansu :)
Zdjątek?;>
zalew Sosina - Jaworzno
torfowisko (chyba => nie zdążyłem dostrzec) za miejscowością Bukowno
widok z wjazdu na Olkusz
pijoki kolorowych napoi przy zamku:P
pustynia błę ... a zresztą wiadomo :D
na bank wiadomo :D
PS: No i afkors nie obyło się bez akcji czy ścieżka czy chodnik mniejsza o to grunt że z kostki i to i to xD Paniusia w Sosnowcu przy Żylecie (idąca wróć chichocząca z
Oj czasem stanowi zagrożenie ;)
PS2: Dobry wyjazd, Gocha sooorka że Cię nie zabraliśmy :D ale spoko, niedziela za pasem ... Orzechy jak nic :D
--------------------------
Ja tam od razu zobaczyłem :D
Kategoria Rower
Tatery piechotą #2
-
DST
10.80km
-
Teren
10.80km
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 27 września 2014 | dodano: 29.09.2014
Piątek leniwy, nadeszła sobota i orla perć. Pogoda ciągle do bani no ale nie pada, kanapki przez noc przygotowane więc ino gipkie śniadanie i jazda busikiem do Kuźnic. I na tym bym mógł zakończyć pisanie :-/ po ok 30 minutach zaczyna kropić. No ale prognozy nie były tragiczne ... więc idziemy ...cóż ... deszcz nas oczywiście nie opuścił do końca szlaku. Dygresja dla panów meterooloszkuf w tv - mówcie tak "przewiduje temperaturę między +60 a -70*C, możliwe słońce a jak nie to będzie padać śnieg, deszcz lub grad, może więc albo nie" choć i tak będziecie mieli 83% trafności :-D No ale wracając do szlaku, pada, mgła więc na Murowańcu podejmujemy jednogłośną decyzję że na orlą (planowany był odcinek Krzyżne - Granaty) jest zbyt niebezpiecznie i zmieniamy plan żeby zrobić cokolwiek. Wybór pada na Świnicka przełęcz 2051m.n.p.m i ew. samą Świnice.
Pogoda ciągle bez zmian aaa nie, była zmiana na ok 1800m.n.p.m przestaje podać deszcz .... zaczyna deszcz ze śniegiem a od przełęczy zaczyna wiać. Szlak ekstremalne ciężki, nawet nie mam słów żeby go opisać. Foto trochę rozjaśni sprawę xD, najgorsza była chyba marznąca woda w butach bo szlak sobie spływał. Zdobywamy przełęcz, szczyt oczywiście olany i kierujemy się na Kasprowy Wierch. To było długie 50 minut. .. Aparaty, telefony pochowane bo wiadomo więc zdjęć nie ma za dużo. Na Kasprowym zmarznięci, przemoczeni zjadamy mokre bułki i zjeżdżamy już kolejką.
O 14 na bazie i dochodzenie do siebie. Niedziela oczywiście przywitała na pięknym słońcem ale soboty nie żałuję, będzie co wspominać :-) W niedziele szybki "szlak" na polankę widokową między Zakopanem a Zębem i do domku :)))
Fotki:
Udaje że zadowolony :D
Bez komenta :D
-----------------------------------------
Niedziela xD
I tak tu wrócę :PPPP
Pogoda ciągle bez zmian aaa nie, była zmiana na ok 1800m.n.p.m przestaje podać deszcz .... zaczyna deszcz ze śniegiem a od przełęczy zaczyna wiać. Szlak ekstremalne ciężki, nawet nie mam słów żeby go opisać. Foto trochę rozjaśni sprawę xD, najgorsza była chyba marznąca woda w butach bo szlak sobie spływał. Zdobywamy przełęcz, szczyt oczywiście olany i kierujemy się na Kasprowy Wierch. To było długie 50 minut. .. Aparaty, telefony pochowane bo wiadomo więc zdjęć nie ma za dużo. Na Kasprowym zmarznięci, przemoczeni zjadamy mokre bułki i zjeżdżamy już kolejką.
O 14 na bazie i dochodzenie do siebie. Niedziela oczywiście przywitała na pięknym słońcem ale soboty nie żałuję, będzie co wspominać :-) W niedziele szybki "szlak" na polankę widokową między Zakopanem a Zębem i do domku :)))
Fotki:
Udaje że zadowolony :D
Bez komenta :D
-----------------------------------------
Niedziela xD
I tak tu wrócę :PPPP
Kategoria Góry
Tatery piechotą #1
-
DST
24.20km
-
Teren
17.00km
-
Aktywność Wędrówka
Czwartek, 25 września 2014 | dodano: 29.09.2014
Witam, skoro już i tak jadę w pociągu do domu i się trochę nudzi to można zacząć pisać sprawozdanie z on touru, zdjęcia plus wykresy w domu dodam i będzie więcej czasu na (oby) kręcenie (poniedziałek) jutro :-)
Chyba już pomału w tradycje wchodzi ten długi weekend wrześniowy - ino twarze się zmieniają :-D W tym roku na ochotnika zgłosił się Janiol i Kuzyn z Poznania który akurat w czasie naszego wypadu się szkolił w Krk więc było by nie możliwością żeby przynajmniej na jeden szlak nie podjechał.
No ale poletku od początku. Start w czwartek o 3.10 z Brynowa, w Katowicach przesiadka na PKS (durne pks-y żeby w miarę komfortowo jechać to chyba trzeba 150cm wzrostu mieć pfff) i o 7.10 meldujemy się w Zakopanym. Czynności administracyjno - sklepowe i jazda busikiem do chochołowskiej na hmmm rozgrzewkę... Pogoda w miarę dobra, osób nie za dużo więc idziemy zgodnie z planem na najwyższy szczyt polskich Tatr Zachodnich - Starorobociański Wierch.
Pierw asfalt potem trochę szutru i wbijamy się na szlak właściwy który akurat był .... drogą dojazdową do wycinki drzew. Buty uwalone no ale śnieg na szczycie więc same się umyją ;-) Mozolnie pniemy się ku górze, niestety przed szczytem zostajemy zaatakowani przez mgłę. Mgła uparta nie była ;] dała pooglądać trochę widoków, bardzo szybkie izo i uciekamy w dół po zaczęło piździć :-/ potem znowu słonko i schodami do dolinki. Był plan żeby ostatnie km zrobić rowerami ale wypożyczalnia już była zamknięta, cóż trudno :-D Do busika który tak jakby na nas czekał, domek, wanna - osobno żeby nie było :D, izo, napój pomarańczowo - limonkowy z lekka nutką talentu i ok 22.00 kima.
Piątek: plan był klarowny Palenica - Morskie Oko - Szpiglasowa przełęcz - Dolina 5-ciu stawów - Palenica, pobudka po 7.00 i za oknem kiła i mogiła, prognozy w tv również fatalne pfff zapada decyzja że oszczędzamy siły na sobotę i czekamy na przyjazd kuzyna. Dzień że tak napisze... senny :-D
Fotek kilka:
gdzieś na początku szlaku :)
bo ciążyło :P
jak tam pisałem wcześniej - pierwsza część szlaku właściwego popsuta ;/
...
nasza grań do celu ... już "opluta" zimą xD
wiadomo
awaria pogodowa ;/ jakieś 15-20 min przed szczytem
Droga powrotna => już w super pogodzie :) Dzisiejszy cel poniżej.
Taka sytuacja ;]
Chyba już pomału w tradycje wchodzi ten długi weekend wrześniowy - ino twarze się zmieniają :-D W tym roku na ochotnika zgłosił się Janiol i Kuzyn z Poznania który akurat w czasie naszego wypadu się szkolił w Krk więc było by nie możliwością żeby przynajmniej na jeden szlak nie podjechał.
No ale poletku od początku. Start w czwartek o 3.10 z Brynowa, w Katowicach przesiadka na PKS (durne pks-y żeby w miarę komfortowo jechać to chyba trzeba 150cm wzrostu mieć pfff) i o 7.10 meldujemy się w Zakopanym. Czynności administracyjno - sklepowe i jazda busikiem do chochołowskiej na hmmm rozgrzewkę... Pogoda w miarę dobra, osób nie za dużo więc idziemy zgodnie z planem na najwyższy szczyt polskich Tatr Zachodnich - Starorobociański Wierch.
Pierw asfalt potem trochę szutru i wbijamy się na szlak właściwy który akurat był .... drogą dojazdową do wycinki drzew. Buty uwalone no ale śnieg na szczycie więc same się umyją ;-) Mozolnie pniemy się ku górze, niestety przed szczytem zostajemy zaatakowani przez mgłę. Mgła uparta nie była ;] dała pooglądać trochę widoków, bardzo szybkie izo i uciekamy w dół po zaczęło piździć :-/ potem znowu słonko i schodami do dolinki. Był plan żeby ostatnie km zrobić rowerami ale wypożyczalnia już była zamknięta, cóż trudno :-D Do busika który tak jakby na nas czekał, domek, wanna - osobno żeby nie było :D, izo, napój pomarańczowo - limonkowy z lekka nutką talentu i ok 22.00 kima.
Piątek: plan był klarowny Palenica - Morskie Oko - Szpiglasowa przełęcz - Dolina 5-ciu stawów - Palenica, pobudka po 7.00 i za oknem kiła i mogiła, prognozy w tv również fatalne pfff zapada decyzja że oszczędzamy siły na sobotę i czekamy na przyjazd kuzyna. Dzień że tak napisze... senny :-D
Fotek kilka:
gdzieś na początku szlaku :)
bo ciążyło :P
jak tam pisałem wcześniej - pierwsza część szlaku właściwego popsuta ;/
...
nasza grań do celu ... już "opluta" zimą xD
wiadomo
awaria pogodowa ;/ jakieś 15-20 min przed szczytem
Droga powrotna => już w super pogodzie :) Dzisiejszy cel poniżej.
Taka sytuacja ;]
Kategoria Góry
hałdowa niedziela
-
DST
71.10km
-
Teren
11.70km
-
Czas
03:37
-
VAVG
19.66km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trasa: Brynów - pętla brynowska - "Drewutnia" - Murcki - "Hamerla" - Zamoście - Lędziny - KWK "Piast" - hałda - Nowy Bieruń - hałda Ziemowit - Lędziny - Wesoła - Murcki - Ochojec - "pętla brynowska" - Brynów
Genezy i opisu raczej dużo nie będzie bo wszystko "na gibko" i wariata robione było :) W piątek impreza u Karpika, w sobotę lekki spacer po lesie + mecz więc kręcenie musiało wyjść w niedziele zeby cokolwiek weekendu uratować. Ustawka z Filipem (dojechał jeszcze zaciąg chorzowski w składzie Dominik - Artur) przy Drewutni i jazdaaaa .... a nie Filip pane złapał, nie ... nie ostatnią :D ... i jazda w kierunku Lędzin. Lekkie tam kłopoty na trasie ale w sumie płynnie docieramy do Piastowskich hałd, izobronek, tematy kopalniano - górskie itp,itd. Pogadali i ruszyli w drogę powrotną, w sumie to mi się trochę spieszyło na mecz, nie zdążyłem uprzedzając pytania :D. Coś tak Bikera znosiło dziwnie w kierunku Ziemowita heh. Dobrze myśleliśmy zahaczyliśmy jeszcze o hałdę II i przez Mysłowice (jakieś tam kolejne izo) docieramy pod szpital na Ochojcu. Pogadanka z Gochą i na pętle gdzie rozjeżdżamy się: ja na Brynów reszta przez Centrum do domów. Dzięki i do października :))
Fotkuf kilka?:))
Początkowy odcinek pecha Filipa.
Nikt buzi nie widział w tym tęczu :(
https://www.youtube.com/watch?v=gDoUKQdFXN0
od 1,23 => jakiś do kitu ten tęcz :D
KWK "Piast"
Końcówka błotnej drogi ...
Szczyt :)
Szczyt 2 => tym razem już wypych :D
Najlepsze było to że przy końcu już nieźle mokro było ale dwie nawałnice nas ominęły w 100% :D Gorzej ino że lampki nie sprawdziłem i z przodu ino na ostrzegaczach jechałem, no nieważne, chłopaki poświecili :))
Śmiecha? :)
Kategoria Rower
Łysina po raz kolejny
-
DST
54.73km
-
Teren
13.90km
-
Czas
02:39
-
VAVG
20.65km/h
-
VMAX
41.17km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 września 2014 | dodano: 15.09.2014
Trasa: Brynów - pętla brynowska - Ochojec - Murcki - Lędziny - "Fiat" Tychy - Bieruń - jezioro Łysina i nazot
Cóż po piątkowym grillu w Mikołowie się nie wstało na sobotni flagowy trip weekendowy, życie :D, coś mi jednak mówiło że rower w sobotę tam od 8.00 rano nie może się udać :D Pokręciło się kajś indziej a wczoraj (niedziela) na wstępnie zaplanowany rozruch z Siostrą i Grześkiem. Wstępnie jak nic bo jakby Grzegorz się nie obudził i nie zaczął nas wyciągać to byśmy pojechali yhy na Starganiec i do domu :D Sama droga bez przygód, pojechali, zajechali, izo zrobili, wuchta tematów w stylu lelum polelum i powrót na tzw "gipko" bo nas burza zaczęła straszyć xD Mój taliznam w postaci założonej kurtko-folii p/deszcz. oczywiście zdał egzamin i o suchości podjeżdżamy pod no fakt kurde :D nową baze start/meta na Ziołowej 43. Potem już ino na garaż wystarczyło podjechać :) i na mecz Polaków.
Wyjazd jak zawsze udany, forma zwyżkuję jedyny szkopuł w tym .... że sezon się kończy :D Tak, tak wiem sezon nigdy się nie kończy co dla poniektórych :D
Gorzej jak oddała :D
Cóż po piątkowym grillu w Mikołowie się nie wstało na sobotni flagowy trip weekendowy, życie :D, coś mi jednak mówiło że rower w sobotę tam od 8.00 rano nie może się udać :D Pokręciło się kajś indziej a wczoraj (niedziela) na wstępnie zaplanowany rozruch z Siostrą i Grześkiem. Wstępnie jak nic bo jakby Grzegorz się nie obudził i nie zaczął nas wyciągać to byśmy pojechali yhy na Starganiec i do domu :D Sama droga bez przygód, pojechali, zajechali, izo zrobili, wuchta tematów w stylu lelum polelum i powrót na tzw "gipko" bo nas burza zaczęła straszyć xD Mój taliznam w postaci założonej kurtko-folii p/deszcz. oczywiście zdał egzamin i o suchości podjeżdżamy pod no fakt kurde :D nową baze start/meta na Ziołowej 43. Potem już ino na garaż wystarczyło podjechać :) i na mecz Polaków.
Wyjazd jak zawsze udany, forma zwyżkuję jedyny szkopuł w tym .... że sezon się kończy :D Tak, tak wiem sezon nigdy się nie kończy co dla poniektórych :D
Gorzej jak oddała :D
Kategoria Rower
towarzysko
-
DST
37.10km
-
Teren
0.50km
-
Czas
01:41
-
VAVG
22.04km/h
-
VMAX
46.38km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 września 2014 | dodano: 14.09.2014
Po piątkowym grillu w Mikołowie afkors nie wstałem na piknikowy trip, zagadka co za dziod mi budzik wyłączył bo nawet nie zakodowałem kiedy dzwonił ... No nic skoro ładna pogoda to trzeba dzień wykorzystać :) Ustawka z Mr. K(a) na Bolinie na klachy i izo :D
Trasa: Brynów - Muchowiec - Nikiszowiec - Janów - Bolina - Janów - Giszowiec - Murcki - hałda "Murcki" - Ochojec - pętla brynowska - Brynów
Dystans śmieszny no ale śmieszne dopiero nadchodzi. Pijemy sobie a tam pan kierownik menello męczy się z nożem iwinem, coż człowiek nie zając pić musi, moje dobre serduszko się aktywowało, podszedłem pomóc otworzyć .....
... wino jak nic :D Menele już byle czego nie piją :D
Z Boliny ustawka na mecz z Zientasem. Zahaczam jeszcze o hałdę i na POOOOOOOOLAKÓW!!!!!! i pifko :D
skoro dystans nudny to śmiechem zarzucę :)
Trasa: Brynów - Muchowiec - Nikiszowiec - Janów - Bolina - Janów - Giszowiec - Murcki - hałda "Murcki" - Ochojec - pętla brynowska - Brynów
Dystans śmieszny no ale śmieszne dopiero nadchodzi. Pijemy sobie a tam pan kierownik menello męczy się z nożem i
... wino jak nic :D Menele już byle czego nie piją :D
Z Boliny ustawka na mecz z Zientasem. Zahaczam jeszcze o hałdę i na POOOOOOOOLAKÓW!!!!!! i pifko :D
skoro dystans nudny to śmiechem zarzucę :)
Kategoria Rower
Tuliszów
-
DST
101.41km
-
Teren
5.80km
-
Czas
04:54
-
VAVG
20.70km/h
-
VMAX
52.23km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trasa: Brynów - Centrum - Siemianowice - Bańgów - Przełajka - Łęg - Wojkowice - Strzyżowice - Góra Siewierska - Dąbie - Toporowice - Przeczyce - Tuliszów - Hektary - Trzebiesławice - Pogoria IV - Preczów - Sarnów - Psary - Uciekaj - Grodziec - Czeladź - Milowice - Dąbrówka Mała - oś. Kukuczki - Zawodzie - D3S - pętla brynowska - Ochojec - Brynów
Cel wyjazdu wiadomy był ino mi chyba wiadomy, "kupę" czasu za młodu spędziłem w Tuliszowie i co roku z sentymentem tam wracam, czy na dzień czy więcej to już nieważne :) Na start trzeba nadmienić iż pogoda w weekend była w dechę :) Wczoraj (sobota) niby się cieszyłem, niby nie bo fajna pogoda a ja od popołudnia do nocy na MŚ w Spodku. Dobrze że dziś pogoda podobna była :D a z MŚ nie wiem do końca co zapamiętam najbardziej czy atmosferę czy poziom sportowy czy mą z Anią P. zabawą z policją w kotka i myszkę przy bro plenerowym :D
No ale do rzeczy: na starcie o 9,30 spod Spodka zjawiają się prócz mnie: Ola, Jacek, Filip i debiutant piknikowy Mariusz. Po krótkiej rozmowie startujemy w kierunku Siemianowic. Słoneczko świeci, warunki idealne, Jacek opowiadający historyjki swojego miasta, od czasu do czasu słuchawka do ucha i relaks przy dobrej nutce z fona, fajnie się jechało :) Jakieś malutkie przerwy były no ale w miarę sprawnie docieramy do Góry Siewierskiej [ gdzie zapada decyzja że oczywiście zahaczymy o szczyt ;) ] i prosto do Przeczyc. W Przeczycach robimy zakupy i startujemy do Tuliszowa na ognisko :) Wystartowałem i .... zgubiłem grupę :D Kilka telefonów i spokojnie się znaleźliśmy, w dziub też nie dostałem hehe :D Nad zalewem znajdujemy spokojne miejsce i zaczynamy walkę o drewno. Wrzesień? pole namiotowe? tak,na bank będzie duuużo patykuf :D No nic jakoś się udało, rozpalili, pojedli kiełbas, pośpiewali ( Jacek i Olka :D) miło spędzili czas i grupa się przymusowo rozdziela. Jacek, Mariusz i Ola startują żeby zdążyć ogarnąć różne różności startują a ja z Filipem czekamy na kartofle :) Nawet wyszły choć można żałować że mistrzyni tym razem w pracy była :) Droga powrotna pierwotnie luźna, lekki deszczyk nas zaatakował ale nic groźnego. Nieciekawie zrobiło się potem, przerwa na Pogorii nie doszła do skutku gdyż pioruny i huki burzowe zaczęły nas nachodzić z prawej strony ;/ Były plany żeby trasę skorygować ale Gizmol jednak wyszedł z propozycją żeby jednak przez Psary. Zgodziłem się bo już mnie nudzi trasa przez Będzin i S-c i to był dobry ruch. Z każdą chwilą burza się jakby oddalała i wróciliśmy o suchości :) Po rozstaniu na Zawodzi każdy w swoją stronę. Na D3S jednak coraz bardziej kusił możliwy dystans i fakt że nogi miały jeszcze moc. Telefon do Gosi i jazda na Ochojecdobić do stu kilom na klachy z ukochaną siostrzyczką :D
Fotków coś?:>
MŚ => Finuf jak mrufkuf :D
Część Wehikułów na górce siewierskiej, Filip i Mariusz se zjeżdżali :)
Wiadomo
Wiadomo x2
mła :D yyy wiadomo 3 :D
niebo się popsuło :D
Ochojec - wszyscy, cali i zdrowi :) ... => do następnego :))
Cel wyjazdu wiadomy był ino mi chyba wiadomy, "kupę" czasu za młodu spędziłem w Tuliszowie i co roku z sentymentem tam wracam, czy na dzień czy więcej to już nieważne :) Na start trzeba nadmienić iż pogoda w weekend była w dechę :) Wczoraj (sobota) niby się cieszyłem, niby nie bo fajna pogoda a ja od popołudnia do nocy na MŚ w Spodku. Dobrze że dziś pogoda podobna była :D a z MŚ nie wiem do końca co zapamiętam najbardziej czy atmosferę czy poziom sportowy czy mą z Anią P. zabawą z policją w kotka i myszkę przy bro plenerowym :D
No ale do rzeczy: na starcie o 9,30 spod Spodka zjawiają się prócz mnie: Ola, Jacek, Filip i debiutant piknikowy Mariusz. Po krótkiej rozmowie startujemy w kierunku Siemianowic. Słoneczko świeci, warunki idealne, Jacek opowiadający historyjki swojego miasta, od czasu do czasu słuchawka do ucha i relaks przy dobrej nutce z fona, fajnie się jechało :) Jakieś malutkie przerwy były no ale w miarę sprawnie docieramy do Góry Siewierskiej [ gdzie zapada decyzja że oczywiście zahaczymy o szczyt ;) ] i prosto do Przeczyc. W Przeczycach robimy zakupy i startujemy do Tuliszowa na ognisko :) Wystartowałem i .... zgubiłem grupę :D Kilka telefonów i spokojnie się znaleźliśmy, w dziub też nie dostałem hehe :D Nad zalewem znajdujemy spokojne miejsce i zaczynamy walkę o drewno. Wrzesień? pole namiotowe? tak,na bank będzie duuużo patykuf :D No nic jakoś się udało, rozpalili, pojedli kiełbas, pośpiewali ( Jacek i Olka :D) miło spędzili czas i grupa się przymusowo rozdziela. Jacek, Mariusz i Ola startują żeby zdążyć ogarnąć różne różności startują a ja z Filipem czekamy na kartofle :) Nawet wyszły choć można żałować że mistrzyni tym razem w pracy była :) Droga powrotna pierwotnie luźna, lekki deszczyk nas zaatakował ale nic groźnego. Nieciekawie zrobiło się potem, przerwa na Pogorii nie doszła do skutku gdyż pioruny i huki burzowe zaczęły nas nachodzić z prawej strony ;/ Były plany żeby trasę skorygować ale Gizmol jednak wyszedł z propozycją żeby jednak przez Psary. Zgodziłem się bo już mnie nudzi trasa przez Będzin i S-c i to był dobry ruch. Z każdą chwilą burza się jakby oddalała i wróciliśmy o suchości :) Po rozstaniu na Zawodzi każdy w swoją stronę. Na D3S jednak coraz bardziej kusił możliwy dystans i fakt że nogi miały jeszcze moc. Telefon do Gosi i jazda na Ochojec
Fotków coś?:>
MŚ => Finuf jak mrufkuf :D
Część Wehikułów na górce siewierskiej, Filip i Mariusz se zjeżdżali :)
Wiadomo
Wiadomo x2
mła :D yyy wiadomo 3 :D
niebo się popsuło :D
Ochojec - wszyscy, cali i zdrowi :) ... => do następnego :))
Kategoria Rower
DPD #6
-
DST
37.12km
-
Teren
6.20km
-
Czas
01:49
-
VAVG
20.43km/h
-
VMAX
44.77km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 4 września 2014 | dodano: 05.09.2014
Trasa: Brynów - park Kościuszki - Muchowiec - staw Upadowy - Szopienice => 8h wydajnej pracy => Nikiszowiec - Giszowiec - rybaczówka - Ochojec - os, Odrodzenia - "Drewutnia" - pętla brynowska - Brynów
Wstyd! Wstyd! Wstyd! 6 raz do pracy kołem xD, rok temu tak w maju miałem :D cóż bywa, za dużo chodzonych służbowych terenów chyba a i leń wraz ze śpiochem swoje parę groszy dołożyli :) Rok i tak jak dla mnie rekordowy pod względem kilometrów a i o wiele przyjemniej się jeździ gdzieś za miasto aniżeli oklepaną do granic możliwości durną drogą do roboty. Dziś ( yyy wczoraj ) w końcu ruszyłem cztery litery i pojechałem, nie dla zdrowia, nie przyjemności ... ino dla karchera bo już nie mogłem patrzeć na ten syf na ramie :D Rower był czysty do Nikisza gdzie błoto mnie zaatakowało, najważniejsze że z łańcucha troche piasku wypryskałem :) Potem do Gochy na smarowanie, orzechy i klachy przy pewnym napoju ;) Gotów! W niedziele Tuliszów :))
Jeszcze czysty ...
Tym razem prawie wszystkie zdrowe :D
Wstyd! Wstyd! Wstyd! 6 raz do pracy kołem xD, rok temu tak w maju miałem :D cóż bywa, za dużo chodzonych służbowych terenów chyba a i leń wraz ze śpiochem swoje parę groszy dołożyli :) Rok i tak jak dla mnie rekordowy pod względem kilometrów a i o wiele przyjemniej się jeździ gdzieś za miasto aniżeli oklepaną do granic możliwości durną drogą do roboty. Dziś ( yyy wczoraj ) w końcu ruszyłem cztery litery i pojechałem, nie dla zdrowia, nie przyjemności ... ino dla karchera bo już nie mogłem patrzeć na ten syf na ramie :D Rower był czysty do Nikisza gdzie błoto mnie zaatakowało, najważniejsze że z łańcucha troche piasku wypryskałem :) Potem do Gochy na smarowanie, orzechy i klachy przy pewnym napoju ;) Gotów! W niedziele Tuliszów :))
Jeszcze czysty ...
Tym razem prawie wszystkie zdrowe :D
Kategoria Rower